Śniadanie
było dla niej katorgą. Chciała uciekać, ewentualnie umrzeć, żeby tylko nie
musieć siedzieć przy jednym stole z tymi ludźmi. Slughorn bardzo chciał się
spotkać z Severusem, nawet próbował się wprosić na herbatkę po posiłku, jednak
Sentis zręcznie wymigała się od niechcianej wizyty. Próbowała maksymalnie
skrócić czas posiłku. Szybko zjadła jajecznicę i kanapki, a gorącą kawą
poparzyła sobie język, jednak nie wypadało jej wyjść z sali, kiedy ludzie wciąż
zadawali jej pytania.
Wszystkie
cztery były pod obstrzałem. Odpowiadały najogólniej jak się da, jednak
nauczyciele nie dawali się zbijać z tropu. Pytali o wszystko.
–
Domyślam się, że musiałyście sięgnąć po niesamowicie czarną i brudną magię, aby
przywrócić Severusa do żywych. Samo interesowanie się tym działem magii może
się źle skończyć dla człowieka, ale tak z czystej, profesorskiej ciekawości...
–
Nie – Sentis ukróciła żebrania Slughorna. – Żadnych porad, wymian spostrzeżeń,
pożyczania książek. Przez ostatnie dwadzieścia lat ta „czarna i brudna magia”
była częścią mojej pracy i nie zamierzam się z tego nikomu zwierzać. To
prywatne, a co najważniejsze, groźne dla przeciętnego użytkownika różdżki.
Jeszcze wszystkim się zachce ożywiać zmarłych, a z naprawianiem szkód po tym
nie damy sobie rady przez następne stulecia.
–
Musi profesorowi wystarczyć jedynie tyle, że to cholernie pracochłonne, drogie
i wyniszczające zdrowie – dodała szybko Lindsay.
Profesor
nie był usatysfakcjonowany tą odpowiedzią. Próbował jeszcze kilka razy je o to
podpytywać, ale udawały, że nie słyszą jego próśb. Z Minervą było już gorzej.
–
Pomijając fakt, że dokonałyście cudu i to niemal od ręki, to chyba nie
myślałyście, że dacie sobie radę same. Nie wierzę, że tak długo zwlekałyście z
przybyciem do Hogwartu. Nie wątpię w wasze umiejętności, ale madame Pomfrey
jest nieco bardziej obyta w zajmowaniu się wymagającymi opieki ludźmi. To
bardzo nierozsądne z waszej strony. Przecież Severus wymaga niemal nieustannej
uwagi, a wy chciałyście same dać sobie z tym radę. Nie do pomyślenia!
„Jeśli
ona się zaraz nie zamknie, to uciszę ją Avadą raz, a porządnie” pomyślała Ślizgonka, co wyczytały jej
przyjaciółki.
„Nawet
nie myśl o takich rzeczach. Jeszcze to usłyszy!” wystraszyła się Nathalie.
–
Wydaje mi się, że Poppy powinna obejrzeć Severusa – stwierdziła na koniec
Minerva.
–
Nie sądzę, żeby Snape ucieszył się z tego pomysłu – odpowiedziała ostrożnie
Lindsay. Blondynka spojrzała wymownie na Ślizgonkę, aby ta nie wtrącała się do
rozmowy. Gryfonka chciała to rozegrać na spokojnie i bez fajerwerków.
–
On nie ma tu zbyt wiele do powiedzenia! – oburzyła się pielęgniarka, która
siedziała tuż obok nauczycielki transmutacji. Wyglądała niemal tak samo, jak
dwadzieścia lat temu. Pewnie nawet szpitalną szatę miała tę samą.
–
Jest świadomy obecnej sytuacji i nie ma problemów z komunikowaniem się z
otoczeniem, więc wydaje mi się, że nie powinniśmy traktować go jak dziecka.
Mimo niestabilnego stanu zdrowia Severus wciąż jest dorosłym człowiekiem i sam
powinien o sobie decydować.
–
Och Lindsay, nie bądź śmieszna! Przecież on jest ledwo żywy! – oburzyła
się Poppy.
–
No już bez przesady! – nie wytrzymała Sentis. – Porusza się samodzielnie,
wysławia się jak człowiek, a nawet podejmuje świadome i przemyślane decyzje, na
przykład jak ta, żeby nie przychodzić na wspólne posiłki, bo może się to dla
niego skończyć zapaścią albo zawałem.
Poppy
o mało nie zakrztusiła się kompotem. McGonnagall wyglądała, jakby chciała
zdzielić ją brudną ścierą w łeb, a Lindsay jakby za wszelką cenę chciała
schować się w kanciapie na miotły.
–
Panno Gaunt – zaczęła ostro Minerva. – Mimo wszystko, to jest chory człowiek...
–
No właśnie! Człowiek! Człowiek, a nie małpa czy inny gumochłon. Poza tym my go
ożywiłyśmy, więc i my zajmiemy się jego zdrowiem.
–
Co wy możecie wiedzieć o współczesnym lecznictwie?! – oburzyła się
pielęgniarka.
–
Na pewno nieco więcej niż pani, madame Pomfrey.
–
Dobra, spokój! – zarządził profesor Flitwick. – Niech Severus sam o tym
zadecyduje. Panna Gaunt poinformuje go o dostępnych możliwościach. Chcę go tu
widzieć na obiedzie, jak o własnych siłach wchodzi do sali i je z nami posiłek.
Jeśli tak się nie stanie, uznamy, że wymaga on pomocy hogwarckiej pielęgniarki.
Czy wszystko jasne?
Sentis
nie za bardzo pojęła logikę profesora, ale nie pozostawało jej nic innego, jak
tylko mu przytaknąć. Przecież Severus wszedł do zamku na własnych nogach,
więc... Zresztą nie ważne. Przyjdzie na ten cholerny obiad i będzie problem z
głowy.
Po
skończonym posiłku Nathalie poszła pomagać w naprawianiu bariery. Minerva była
zachwycona, że jej ulubienica tak poświęca się dla szkoły, a Sentis cieszyła
się, że będzie mogła na chwilę odsapnąć od przyjaciółki. Lindsay udała się na
spacer do Zakazanego Lasu, a dwie pozostałe dziewczyny wróciły do komnat.
Ślizgonka
wzięła dla Snape'a kilka kanapek z serem na śniadanie. Nie była pewna, czy jego
żołądek da sobie z nimi radę, ale postanowiła zaryzykować. Najwyżej przez
następne kilka dni będzie się żywił herbatnikami i herbatką ziołową.
–
Sever! Przyniosłam ci śniadanie! – zawołała od progu brunetka.
Postawiła
talerz na stoliku do kawy i poszła wstawić sobie wodę na herbatę. Victoria
zaczęła przeglądać dzisiejszą prasę.
–
Mam nadzieję, że Minister odpuści sobie nalot na nas. W sumie ma teraz
ważniejsze rzeczy na głowie – wyraziła swoją nadzieję przerzucając strony
Proroka.
–
A co niby teraz robią?
–
Próbują się dostać do skrytek martwych śmierciożerców. Niby w celach
bezpieczeństwa, ale mi się wydaje, że chcą galeonów. Jak zwykle zresztą.
–
Na pewno nie wyjdą z tych skarbców z pustymi kieszeniami. Zawsze mogą przecież
powiedzieć, że to w ramach pośmiertnego zadośćuczynienia.
–
Zrobią, co zechcą, a ludzie nie będą mieli nic przeciwko. Poza tym Ministerstwo
musi jeszcze zadbać o odbudowę Hogwartu i szpitala.
–
Za kilka miesięcy sfinansujemy im wymianę laboratorium medycznego i dadzą nam
święty spokój – podsumowała Sentis. – Sever! Mam ci to zanieść do łóżka?!
–
Daj mu spokój. Pewnie jeszcze śpi.
–
Mam nadzieję, że będzie dziś w humorze na wspólne biesiadowanie.
–
Nigdy nie będzie na to w wystarczająco dobrym humorze. Ale pewnie wybierze to,
niż jakby Poppy miała go zacząć leczyć eliksirem pieprzowym.
–
Ta kobieta dyplom z pielęgniarstwa wygrała chyba na loterii.
–
Albo znalazła w koszu na śmieci.
–
To niech go tam zaniesie z powrotem – stwierdziła Sentis, na co jej
przyjaciółka parsknęła śmiechem.
Usiadły
na kanapie z kubkami herbaty.
–
Severus, do cholery jasnej! Ile ty masz lat?! Pięć?!
Ślizgonka
pomarudziła chwilę pod nosem, po czym odstawiła kubek na stolik i poszła do
sypialni mężczyzny.
Pokój
był pusty. Skotłowana szara pościel leżała na podłodze obok łóżka, wszystkie
szafki i szuflady były otwarte. Jego codzienne ubrania wisiały na oparciu krzesła,
choć zazwyczaj składał je w kostkę i chował do szafy. Na stoliku nocnym stał
pusty dzbanek po ziołowej herbacie.
–
Victoria! – zawołała przyjaciółkę Sentis, bo lepszy pomysł nie przyszedł jej w
tej chwili do głowy.
–
Co się... Gdzie Sever? – zapytała srebrnowłosa oglądając ze dziwieniem
sypialnię.
–
Myślisz, że uciekł?
–
Nawet tak nie myśl! Nie dałby rady. Musi gdzieś tu być.
–
Przecież nie schował się pod łóżkiem do cholery!
Sentis
zaczynała panikować. Przecież jak wychodziła na śniadanie to słyszała jego
krzątaninę w sypialni. Ręczyła głową, że jeszcze godzinę temu tu był cały i
prawie zdrowy. Przetrząsnęły pokój w poszukiwaniu jakiś dziwnych rzeczy, które
nie powinny się tu znajdować. Zajrzały dokładnie do każdej szafki, skrzyneczki,
a nawet kieszeni. Nie znalazły absolutnie nic.
–
Przecież się nie rozpłynął w powietrzu do cholery! – krzyczała będąca już na
skraju załamania nerwowego Ślizgonka.
Zajrzały
jeszcze do pozostałych sypialni. Na końcu weszły do łazienki. Tam zastały istny
galimatias. Urwana szafka, potłuczona umywalka szyba od prysznica, porozrzucane
ręczniki, kosmetyki i skrzynki z fiolkami. Całe szczęście, że każda taka
szkatuła została przez kobiety wcześniej zaopatrzona w zaklęcia antywstrząsowe
i te zapobiegające przez potłuczeniem i wypadaniem probówek. Na szczęście nic
się nie potłukło, ale na jasnych kafelkach i ręcznikach było widać szkarłatne
plamy. Duże czerwone kleksy niesymetrycznie pokrywały losowe części podłogi.
Krew skapywała ciężko ze skorup po umywalce i kawałków szkła. Jej smugi
znajdowały się również na drzwiach i klamce.
O
ile Sentis przestała jasno myśleć, to Victoria wytężyła zmysły i skupiła się na
tym, co aktualnie widziała. Przestudiowała dokładnie każdą rzecz w łazience
oraz sypialni, przejrzała wszystkie szpargały.
–
Szlag! – krzyknęła podnosząc z podłogi jedną ze skrzynek.
Ślizgonka
nieco oprzytomniała. Wciąż była w ciężkim szoku, ale zaczynała się uspokajać.
Stwierdziła, że nerwy tylko przeszkodzą jej w znalezieniu Severusa.
–
Brakuje jednej.
–
Pewnie któraś z nas ją wyjęła albo sama zużyła...
–
Sentis do cholery, skup się! To był eliksir oczyszczający z wszelkich zaklęć!
Jeśli Severus go wypił, to nasza magia już nie pomaga mu w funkcjonowaniu.
Wszystkie zaklęcia wspomagające mięśnie, oddychanie, trawienie, wzrok czy nawet
bicie serca przestały działać.
Ślizgonka
wolała nie słuchać już dalej. Doskonale wiedziała, że to mogło się skończyć dla
Snape'a tylko w jeden sposób. Victoria kontynuowała swoją teorię.
–
Pewnie myślał, że to eliksir przeciwbólowy.
–
Skoczyła mu się ziołowa herbata i zaczął boleć go żołądek – niemal wyszeptała
przypominając sobie pusty dzbanek z sypialni.
W
tej sytuacji scenariusze były tylko dwa.
Ten
najczarniejszy zakładał, że Severus zaraz po wyjściu kobiet na posiłek zaczął
szukać czegoś przeciwbólowego. Przetrząsnął całą sypialnię, ale dopiero w
łazience znalazł eliksir, który uznał za pospolitą miksturę uśmierzającą ból.
Kiedy ją wypił jego ciało niemal od razu odmówiło mu posłuszeństwa. Upadł
rozbijając przy tym prysznic i umywalkę. Przycisnął ręcznik do ran i resztkami
sił wyczołgał się z łazienki, na co wskazywały ślady na drzwiach, aby szukać
pomocy poza komnatami. Teraz pozostawało tylko szukać jego zwłok w jednym z
hogwardzkich zaułków.
Bardziej
optymistyczna wersja różniła się od poprzedniej jedynie tym, że Snape wypił ten
nieszczęsny eliksir nie dalej jak dwadzieścia minut temu. Istniała szansa na
jego przeżycie. Nikła, ale zawsze.
Dziewczyny
wybiegły z komnaty i udały się w różnych kierunkach. Rozdzieliły się, aby
szybciej przeczesać większy teren.
Severus
nie mógł się przemieścić zbyt daleko, więc teoretycznie nie powinny mieć
problemu z jego znalezieniem, a praktycznie mógł być wszędzie. Szybciej byłoby
gdyby poprosiły o pomoc skrzaty, ewentualnie nauczycieli, ale tłumaczenie
wszystkiego zajęłoby zbyt wiele czasu. Musiały działać same.
Kiedy
brunetka przemykała przez korytarze, w głowie kłębiły jej się różnorakie myśli.
Co
za idiota z niego! Równie dobrze mógłby wbić sobie nóż w brzuch albo rzucić się
z wieży. Co mu wpadło do głowy, żeby pić eliksiry na ślepo?!
A
co, jeśli on nie żyje?
Przecież
nie zdążyłam nawet z nim normalnie porozmawiać. Zamieniliśmy jedynie kilka słów
na bzdurne tematy. Żadnej konkretnej konwersacji. Nic o przeszłości..
Zmarnowałam od cholery czasu, żeby się nad sobą zamartwiać.
Powinnam
mu o wszystkim powiedzieć zaraz po tym, jak odzyskał świadomość.
Że
też zawsze muszę się uczyć na własnych błędach! Nie dałoby się chociaż raz na
cudzych?!
Usłyszała
nawoływania Victorii. Przyjaciółka znajdowała się za rogiem długiego korytarza
biegnącego niedaleko wejścia do ich kwatery.
Na
podłodze tuż przy jej nogach półsiedział oparty o ścianę Severus. Był
koszmarnie blady, zakrwawiony i ledwo żywy. Do prawego boku przyciskał
przesiąknięty krwią ręcznik. Nieregularne dreszcze drgały jego ciałem. Oczy
miał na wpół otwarte. Próbował się z nimi porozumieć, ale już niemal nie miał
siły żeby w jakikolwiek sposób zapanować nad własnym ciałem.
Czuł
oddech śmierci na karku. A raczej ciężkie, śmierdzące krwią dyszenie tuż za
jego plecami. Wiedział, że nie korzysta się z cudzych eliksirów. Uczyli tego na
pierwszym roku w Hogwarcie. Ba! Sam uczył tego swoich uczniów. Wstydził się
przed samym sobą, że umrze w tak głupi sposób. Znowu.
Nie
wiedział ile konkretnie czasu minęło od zażycia mikstury. Chciał dostać się do
Wielkiej Sali, bo wiedział, że potrzebuje pomocy. To był drugi raz w jego
życiu, kiedy zdał sobie sprawę ze swojej bezsilności. Nie cierpiał tego
uczucia. Już wolał obrywać Crucio.
Victoria
jakby spadła mu z nieba. Nie zarejestrował, kiedy dokładnie się przy nim
pojawiła, ale po chwili u jej boku stała już Sentis. Obie wyglądały na
spanikowane. Ślizgonce jakby nieco ulżyło na jego widok. Jemu w sumie też
zrobiło się lżej na sercu. W końcu był jej coś winien. Nie wypadało mu umierać
po raz drugi.
Za
pomocą magii przetransportowały go z powrotem do komnat. Ułożyły na łóżku w
sypialni Sentis, rozebrały do bielizny i zaczęły naprawiać szkody. Na pierwszy
ogień poszły otwarte rany, później podreperowanie poszczególnych narządów,
przywrócenie w pełni funkcji życiowych. Uzupełniły mu braki w krwi, nawodniły
ciało, podały niezbędne witaminy. Względne przywrócenie go do świata żywych
zajęło im ponad dwie godziny. Po wszystkim Severus zasnął jak dziecko.
Brunetka
opadła ciężko na fotel w salonie. Oddanie Severusowi kolejnej porcji jej sił życiowych
nie miało dla niej dobrych skutków. Czuła się niesamowicie osłabiona. Jakby nie
spała od kilku dni. Próbowała nie zasnąć, ale coraz bardziej przegrywała.
Powieki miała ciężkie jak z ołowiu, a w oczach jakby całą garść piasku.
Victoria
widząc przyjaciółkę w takim stanie od razu zawiadomiła pozostałe dziewczyny.
Pokrótce opowiedziała im o dzisiejszych sensacjach.
–
A najgorsze jest to, że nie ma nawet cienia szansy, że któreś z nich utrzyma
się dziś na własnych nogach. Musimy coś wymyślić przed obiadem.
–
No tak. Nie ma nawet mowy, że oddamy Severusa pod opiekę Poppy. Jeszcze by go
zabiła... – powiedziała Nathalie, co spotkało się ze zdziwieniem ze strony
przyjaciółek.
–
Czyżby pokłady twojej miłości do Minervy się skończyły? Jakim cudem? – zadrwiła
Krukonka.
–
Och przestań. Minerva jest wspaniałym czarodziejem, a teraz dyrektorem
Hogwartu, a Pomfrey to bardziej... gumochłon. Nawet kataru nie chciałabym u
niej leczyć.
–
Kamień z serca. Przynajmniej jedno mamy ustalone. Teraz trzeba wymyślić coś na
ten nieszczęsny posiłek.
–
Wcale nie trzeba! – Poderwała się z miejsca Nathalie. Jej oczy błyszczały,
jakby miała co najmniej walczyć z oddziałem wojska. – Powiemy nauczycielom, że
Severus nie jest jeszcze w pełni sprawny i potrzebuje czasu. Jeśli tego nie
zrozumieją, to zaczniemy szukać jakiegoś innego lokum. Nie mam zamiaru dłużej
tłumaczyć się ze swoich decyzji!
Blondynce
niemal opadła szczęka. Dawno nie widziała Nathalie tak zdeterminowanej.
Rozsiadły się na łóżku w sypialni jednej z nich, a Victoria w tym czasie
przyniosła butelkę Ognistej i trzy szklanki.
–
Jak wam powiem, co Minerva dziś wyprawiała, to wam różdżki zwiędną – zaczęła Nathalie,
po czym wypiły pierwszą kolejkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz