niedziela, 1 kwietnia 2018

Rozdział XIV

Ej, 2 lata i 8 miesięcy to nie taka długa przerwa...


Śniadanie było dla niej katorgą. Chciała uciekać, ewentualnie umrzeć, żeby tylko nie musieć siedzieć przy jednym stole z tymi ludźmi. Slughorn bardzo chciał się spotkać z Severusem, nawet próbował się wprosić na herbatkę po posiłku, jednak Sentis zręcznie wymigała się od niechcianej wizyty. Próbowała maksymalnie skrócić czas posiłku. Szybko zjadła jajecznicę i kanapki, a gorącą kawą poparzyła sobie język, jednak nie wypadało jej wyjść z sali, kiedy ludzie wciąż zadawali jej pytania.
Wszystkie cztery były pod obstrzałem. Odpowiadały najogólniej jak się da, jednak nauczyciele nie dawali się zbijać z tropu. Pytali o wszystko.
– Domyślam się, że musiałyście sięgnąć po niesamowicie czarną i brudną magię, aby przywrócić Severusa do żywych. Samo interesowanie się tym działem magii może się źle skończyć dla człowieka, ale tak z czystej, profesorskiej ciekawości...
– Nie – Sentis ukróciła żebrania Slughorna. – Żadnych porad, wymian spostrzeżeń, pożyczania książek. Przez ostatnie dwadzieścia lat ta „czarna i brudna magia” była częścią mojej pracy i nie zamierzam się z tego nikomu zwierzać. To prywatne, a co najważniejsze, groźne dla przeciętnego użytkownika różdżki. Jeszcze wszystkim się zachce ożywiać zmarłych, a z naprawianiem szkód po tym nie damy sobie rady przez następne stulecia.
– Musi profesorowi wystarczyć jedynie tyle, że to cholernie pracochłonne, drogie i wyniszczające zdrowie – dodała szybko Lindsay.
Profesor nie był usatysfakcjonowany tą odpowiedzią. Próbował jeszcze kilka razy je o to podpytywać, ale udawały, że nie słyszą jego próśb. Z Minervą było już gorzej.
– Pomijając fakt, że dokonałyście cudu i to niemal od ręki, to chyba nie myślałyście, że dacie sobie radę same. Nie wierzę, że tak długo zwlekałyście z przybyciem do Hogwartu. Nie wątpię w wasze umiejętności, ale madame Pomfrey jest nieco bardziej obyta w zajmowaniu się wymagającymi opieki ludźmi. To bardzo nierozsądne z waszej strony. Przecież Severus wymaga niemal nieustannej uwagi, a wy chciałyście same dać sobie z tym radę. Nie do pomyślenia!
„Jeśli ona się zaraz nie zamknie, to uciszę ją Avadą raz, a porządnie”  pomyślała Ślizgonka, co wyczytały jej przyjaciółki.
„Nawet nie myśl o takich rzeczach. Jeszcze to usłyszy!” wystraszyła się Nathalie.
– Wydaje mi się, że Poppy powinna obejrzeć Severusa – stwierdziła na koniec Minerva.
– Nie sądzę, żeby Snape ucieszył się z tego pomysłu – odpowiedziała ostrożnie Lindsay. Blondynka spojrzała wymownie na Ślizgonkę, aby ta nie wtrącała się do rozmowy. Gryfonka chciała to rozegrać na spokojnie i bez fajerwerków.
– On nie ma tu zbyt wiele do powiedzenia! – oburzyła się pielęgniarka, która siedziała tuż obok nauczycielki transmutacji. Wyglądała niemal tak samo, jak dwadzieścia lat temu. Pewnie nawet szpitalną szatę miała tę samą.
– Jest świadomy obecnej sytuacji i nie ma problemów z komunikowaniem się z otoczeniem, więc wydaje mi się, że nie powinniśmy traktować go jak dziecka. Mimo niestabilnego stanu zdrowia Severus wciąż jest dorosłym człowiekiem i sam powinien o sobie decydować.
– Och Lindsay, nie bądź śmieszna! Przecież on jest ledwo żywy! – oburzyła się  Poppy.
– No już bez przesady! – nie wytrzymała Sentis. – Porusza się samodzielnie, wysławia się jak człowiek, a nawet podejmuje świadome i przemyślane decyzje, na przykład jak ta, żeby nie przychodzić na wspólne posiłki, bo może się to dla niego skończyć zapaścią albo zawałem.
Poppy o mało nie zakrztusiła się kompotem. McGonnagall wyglądała, jakby chciała zdzielić ją brudną ścierą w łeb, a Lindsay jakby za wszelką cenę chciała schować się w kanciapie na miotły.
– Panno Gaunt – zaczęła ostro Minerva. – Mimo wszystko, to jest chory człowiek...
– No właśnie! Człowiek! Człowiek, a nie małpa czy inny gumochłon. Poza tym my go ożywiłyśmy, więc i my zajmiemy się jego zdrowiem.
– Co wy możecie wiedzieć o współczesnym lecznictwie?! – oburzyła się pielęgniarka.
– Na pewno nieco więcej niż pani, madame Pomfrey.
– Dobra, spokój! – zarządził profesor Flitwick. – Niech Severus sam o tym zadecyduje. Panna Gaunt poinformuje go o dostępnych możliwościach. Chcę go tu widzieć na obiedzie, jak o własnych siłach wchodzi do sali i je z nami posiłek. Jeśli tak się nie stanie, uznamy, że wymaga on pomocy hogwarckiej pielęgniarki. Czy wszystko jasne?
Sentis nie za bardzo pojęła logikę profesora, ale nie pozostawało jej nic innego, jak tylko mu przytaknąć. Przecież Severus wszedł do zamku na własnych nogach, więc... Zresztą nie ważne. Przyjdzie na ten cholerny obiad i będzie problem z głowy.
Po skończonym posiłku Nathalie poszła pomagać w naprawianiu bariery. Minerva była zachwycona, że jej ulubienica tak poświęca się dla szkoły, a Sentis cieszyła się, że będzie mogła na chwilę odsapnąć od przyjaciółki. Lindsay udała się na spacer do Zakazanego Lasu, a dwie pozostałe dziewczyny wróciły do komnat.
Ślizgonka wzięła dla Snape'a kilka kanapek z serem na śniadanie. Nie była pewna, czy jego żołądek da sobie z nimi radę, ale postanowiła zaryzykować. Najwyżej przez następne kilka dni będzie się żywił herbatnikami i herbatką ziołową.
– Sever! Przyniosłam ci śniadanie! – zawołała od progu brunetka.
Postawiła talerz na stoliku do kawy i poszła wstawić sobie wodę na herbatę. Victoria zaczęła przeglądać dzisiejszą prasę.
– Mam nadzieję, że Minister odpuści sobie nalot na nas. W sumie ma teraz ważniejsze rzeczy na głowie – wyraziła swoją nadzieję przerzucając strony Proroka.
– A co niby teraz robią?
– Próbują się dostać do skrytek martwych śmierciożerców. Niby w celach bezpieczeństwa, ale mi się wydaje, że chcą galeonów. Jak zwykle zresztą.
– Na pewno nie wyjdą z tych skarbców z pustymi kieszeniami. Zawsze mogą przecież powiedzieć, że to w ramach pośmiertnego zadośćuczynienia.
– Zrobią, co zechcą, a ludzie nie będą mieli nic przeciwko. Poza tym Ministerstwo musi jeszcze zadbać o odbudowę Hogwartu i szpitala.
– Za kilka miesięcy sfinansujemy im wymianę laboratorium medycznego i dadzą nam święty spokój – podsumowała Sentis. – Sever! Mam ci to zanieść do łóżka?!
– Daj mu spokój. Pewnie jeszcze śpi.
– Mam nadzieję, że będzie dziś w humorze na wspólne biesiadowanie.
– Nigdy nie będzie na to w wystarczająco dobrym humorze. Ale pewnie wybierze to, niż jakby Poppy miała go zacząć leczyć eliksirem pieprzowym.
– Ta kobieta dyplom z pielęgniarstwa wygrała chyba na loterii.
– Albo znalazła w koszu na śmieci.
– To niech go tam zaniesie z powrotem – stwierdziła Sentis, na co jej przyjaciółka parsknęła śmiechem.
Usiadły na kanapie z kubkami herbaty.
– Severus, do cholery jasnej! Ile ty masz lat?! Pięć?!
Ślizgonka pomarudziła chwilę pod nosem, po czym odstawiła kubek na stolik i poszła do sypialni mężczyzny.
Pokój był pusty. Skotłowana szara pościel leżała na podłodze obok łóżka, wszystkie szafki i szuflady były otwarte. Jego codzienne ubrania wisiały na oparciu krzesła, choć zazwyczaj składał je w kostkę i chował do szafy. Na stoliku nocnym stał pusty dzbanek po ziołowej herbacie.
– Victoria! – zawołała przyjaciółkę Sentis, bo lepszy pomysł nie przyszedł jej w tej chwili do głowy.
– Co się... Gdzie Sever? – zapytała srebrnowłosa oglądając ze dziwieniem sypialnię.
– Myślisz, że uciekł?
– Nawet tak nie myśl! Nie dałby rady. Musi gdzieś tu być.
– Przecież nie schował się pod łóżkiem do cholery!
Sentis zaczynała panikować. Przecież jak wychodziła na śniadanie to słyszała jego krzątaninę w sypialni. Ręczyła głową, że jeszcze godzinę temu tu był cały i prawie zdrowy. Przetrząsnęły pokój w poszukiwaniu jakiś dziwnych rzeczy, które nie powinny się tu znajdować. Zajrzały dokładnie do każdej szafki, skrzyneczki, a nawet kieszeni. Nie znalazły absolutnie nic.
– Przecież się nie rozpłynął w powietrzu do cholery! – krzyczała będąca już na skraju załamania nerwowego Ślizgonka.
Zajrzały jeszcze do pozostałych sypialni. Na końcu weszły do łazienki. Tam zastały istny galimatias. Urwana szafka, potłuczona umywalka szyba od prysznica, porozrzucane ręczniki, kosmetyki i skrzynki z fiolkami. Całe szczęście, że każda taka szkatuła została przez kobiety wcześniej zaopatrzona w zaklęcia antywstrząsowe i te zapobiegające przez potłuczeniem i wypadaniem probówek. Na szczęście nic się nie potłukło, ale na jasnych kafelkach i ręcznikach było widać szkarłatne plamy. Duże czerwone kleksy niesymetrycznie pokrywały losowe części podłogi. Krew skapywała ciężko ze skorup po umywalce i kawałków szkła. Jej smugi znajdowały się również na drzwiach i klamce.
O ile Sentis przestała jasno myśleć, to Victoria wytężyła zmysły i skupiła się na tym, co aktualnie widziała. Przestudiowała dokładnie każdą rzecz w łazience oraz sypialni, przejrzała wszystkie szpargały.
– Szlag! – krzyknęła podnosząc z podłogi jedną ze skrzynek.
Ślizgonka nieco oprzytomniała. Wciąż była w ciężkim szoku, ale zaczynała się uspokajać. Stwierdziła, że nerwy tylko przeszkodzą jej w znalezieniu Severusa.
– Brakuje jednej.
– Pewnie któraś z nas ją wyjęła albo sama zużyła...
– Sentis do cholery, skup się! To był eliksir oczyszczający z wszelkich zaklęć! Jeśli Severus go wypił, to nasza magia już nie pomaga mu w funkcjonowaniu. Wszystkie zaklęcia wspomagające mięśnie, oddychanie, trawienie, wzrok czy nawet bicie serca przestały działać.
Ślizgonka wolała nie słuchać już dalej. Doskonale wiedziała, że to mogło się skończyć dla Snape'a tylko w jeden sposób. Victoria kontynuowała swoją teorię.
– Pewnie myślał, że to eliksir przeciwbólowy.
– Skoczyła mu się ziołowa herbata i zaczął boleć go żołądek – niemal wyszeptała przypominając sobie pusty dzbanek z sypialni.
W tej sytuacji scenariusze były tylko dwa.
Ten najczarniejszy zakładał, że Severus zaraz po wyjściu kobiet na posiłek zaczął szukać czegoś przeciwbólowego. Przetrząsnął całą sypialnię, ale dopiero w łazience znalazł eliksir, który uznał za pospolitą miksturę uśmierzającą ból. Kiedy ją wypił jego ciało niemal od razu odmówiło mu posłuszeństwa. Upadł rozbijając przy tym prysznic i umywalkę. Przycisnął ręcznik do ran i resztkami sił wyczołgał się z łazienki, na co wskazywały ślady na drzwiach, aby szukać pomocy poza komnatami. Teraz pozostawało tylko szukać jego zwłok w jednym z hogwardzkich zaułków.
Bardziej optymistyczna wersja różniła się od poprzedniej jedynie tym, że Snape wypił ten nieszczęsny eliksir nie dalej jak dwadzieścia minut temu. Istniała szansa na jego przeżycie. Nikła, ale zawsze.
Dziewczyny wybiegły z komnaty i udały się w różnych kierunkach. Rozdzieliły się, aby szybciej przeczesać większy teren.
Severus nie mógł się przemieścić zbyt daleko, więc teoretycznie nie powinny mieć problemu z jego znalezieniem, a praktycznie mógł być wszędzie. Szybciej byłoby gdyby poprosiły o pomoc skrzaty, ewentualnie nauczycieli, ale tłumaczenie wszystkiego zajęłoby zbyt wiele czasu. Musiały działać same.
Kiedy brunetka przemykała przez korytarze, w głowie kłębiły jej się różnorakie myśli.
Co za idiota z niego! Równie dobrze mógłby wbić sobie nóż w brzuch albo rzucić się z wieży. Co mu wpadło do głowy, żeby pić eliksiry na ślepo?!
A co, jeśli on nie żyje?
Przecież nie zdążyłam nawet z nim normalnie porozmawiać. Zamieniliśmy jedynie kilka słów na bzdurne tematy. Żadnej konkretnej konwersacji. Nic o przeszłości.. Zmarnowałam od cholery czasu, żeby się nad sobą zamartwiać.
Powinnam mu o wszystkim powiedzieć zaraz po tym, jak odzyskał świadomość.
Że też zawsze muszę się uczyć na własnych błędach! Nie dałoby się chociaż raz na cudzych?!
Usłyszała nawoływania Victorii. Przyjaciółka znajdowała się za rogiem długiego korytarza biegnącego niedaleko wejścia do ich kwatery.
Na podłodze tuż przy jej nogach półsiedział oparty o ścianę Severus. Był koszmarnie blady, zakrwawiony i ledwo żywy. Do prawego boku przyciskał przesiąknięty krwią ręcznik. Nieregularne dreszcze drgały jego ciałem. Oczy miał na wpół otwarte. Próbował się z nimi porozumieć, ale już niemal nie miał siły żeby w jakikolwiek sposób zapanować nad własnym ciałem.
Czuł oddech śmierci na karku. A raczej ciężkie, śmierdzące krwią dyszenie tuż za jego plecami. Wiedział, że nie korzysta się z cudzych eliksirów. Uczyli tego na pierwszym roku w Hogwarcie. Ba! Sam uczył tego swoich uczniów. Wstydził się przed samym sobą, że umrze w tak głupi sposób. Znowu.
Nie wiedział ile konkretnie czasu minęło od zażycia mikstury. Chciał dostać się do Wielkiej Sali, bo wiedział, że potrzebuje pomocy. To był drugi raz w jego życiu, kiedy zdał sobie sprawę ze swojej bezsilności. Nie cierpiał tego uczucia. Już wolał obrywać Crucio.
Victoria jakby spadła mu z nieba. Nie zarejestrował, kiedy dokładnie się przy nim pojawiła, ale po chwili u jej boku stała już Sentis. Obie wyglądały na spanikowane. Ślizgonce jakby nieco ulżyło na jego widok. Jemu w sumie też zrobiło się lżej na sercu. W końcu był jej coś winien. Nie wypadało mu umierać po raz drugi.
Za pomocą magii przetransportowały go z powrotem do komnat. Ułożyły na łóżku w sypialni Sentis, rozebrały do bielizny i zaczęły naprawiać szkody. Na pierwszy ogień poszły otwarte rany, później podreperowanie poszczególnych narządów, przywrócenie w pełni funkcji życiowych. Uzupełniły mu braki w krwi, nawodniły ciało, podały niezbędne witaminy. Względne przywrócenie go do świata żywych zajęło im ponad dwie godziny. Po wszystkim Severus zasnął jak dziecko.
Brunetka opadła ciężko na fotel w salonie. Oddanie Severusowi kolejnej porcji jej sił życiowych nie miało dla niej dobrych skutków. Czuła się niesamowicie osłabiona. Jakby nie spała od kilku dni. Próbowała nie zasnąć, ale coraz bardziej przegrywała. Powieki miała ciężkie jak z ołowiu, a w oczach jakby całą garść piasku.
Victoria widząc przyjaciółkę w takim stanie od razu zawiadomiła pozostałe dziewczyny. Pokrótce opowiedziała im o dzisiejszych sensacjach.
– A najgorsze jest to, że nie ma nawet cienia szansy, że któreś z nich utrzyma się dziś na własnych nogach. Musimy coś wymyślić przed obiadem.
– No tak. Nie ma nawet mowy, że oddamy Severusa pod opiekę Poppy. Jeszcze by go zabiła... – powiedziała Nathalie, co spotkało się ze zdziwieniem ze strony przyjaciółek.
– Czyżby pokłady twojej miłości do Minervy się skończyły? Jakim cudem? – zadrwiła Krukonka.
– Och przestań. Minerva jest wspaniałym czarodziejem, a teraz dyrektorem Hogwartu, a Pomfrey to bardziej... gumochłon. Nawet kataru nie chciałabym u niej leczyć.
– Kamień z serca. Przynajmniej jedno mamy ustalone. Teraz trzeba wymyślić coś na ten nieszczęsny posiłek.
– Wcale nie trzeba! – Poderwała się z miejsca Nathalie. Jej oczy błyszczały, jakby miała co najmniej walczyć z oddziałem wojska. – Powiemy nauczycielom, że Severus nie jest jeszcze w pełni sprawny i potrzebuje czasu. Jeśli tego nie zrozumieją, to zaczniemy szukać jakiegoś innego lokum. Nie mam zamiaru dłużej tłumaczyć się ze swoich decyzji!
Blondynce niemal opadła szczęka. Dawno nie widziała Nathalie tak zdeterminowanej. Rozsiadły się na łóżku w sypialni jednej z nich, a Victoria w tym czasie przyniosła butelkę Ognistej i trzy szklanki.
– Jak wam powiem, co Minerva dziś wyprawiała, to wam różdżki zwiędną – zaczęła Nathalie, po czym wypiły pierwszą kolejkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mrs Black bajkowe-szablony