wtorek, 14 lipca 2015

Rozdział XII

Wiem, zjebałam. Nie mam nic na swoją obronę. Ale w Wenem tak to już jest, że co jakiś czas zdycha. Nic na to nie poradzę. 
Mam wrażenie, że jakieś to takie pizdowate zaczyna być. Nie chciałam pisać ckliwego romansidła, więc jeszcze nie wiem, jak to się mojemu zombie życie ułoży. Bądźcie cierpliwi. 
XO



 – Całe szczęście, że tak to się skończyło – stwierdził Severus.
Razem z Lucjuszem siedział na kanapie w salonie i popijali herbatę, którą przygotowała dla nich Lindsay. Po pełnym uścisków powitaniu, które Malfoy zaczął, a Snape'owi głupio było zwrócić uwagę, jak niemęskie wydawały mu się tego typu sielankowe sceny, przeszli do konkretów. Lucjusz opowiedział mu o wojnie, opisał jej dokładny przebieg, a na końcu wymienił, kto dokładnie zginął.
Mistrz eliksirów zadumał się na chwilę nad śmiercią jednego z Weasleyów, Lupina i Tonks, jednak dosyć szybko mu przeszło. W końcu on też umarł.
Malfoy przyszedł sam, co na początku bardzo go zaniepokoiło. Okazało się jednak, że Draco zajmuje się nieco schorowaną ostatnio Narcyzą, więc odetchnął z ulgą. Może i gówniarz przysporzył mu wiele kłopotów, ale lubił go.
Tak, całe szczęście – przytaknął blondyn, który z jakiegoś powodu ominął tę część historii, która mówiła o śledztwie, jakie Ministerstwo prowadziło przeciwko niemu przez ostatnie kilka miesięcy. Na szczęście nic nie znaleźli, za co dziękował i dziękować będzie Narcyzie. Skarb nie kobieta! Gdyby wtedy powiedziała, że Potter żyje, to aż strach pomyśleć, w jak ciasnej celi musiałby teraz siedzieć.
To niesamowite – dodał po chwili nieco ciszej, wciąż patrząc na Severusa. Wydawało mu się, że przy tym, co zrobiły te cztery dziewczyny, magia nauczana w Hogwarcie to zabawa dla mugoli. – Wróciły i cię ożywiły. Tak po prostu. To znaczy przygotowania zabrały trochę czasu, ale kilka tygodni to i tak mniej niż wieczność. Doprawdy niesamowite!
Severus tylko mruknął niecierpliwie. Zajął się opróżnianiem swojej filiżanki, gdyż nie miał specjalnej ochoty na śpiewanie hymnów ku czci tych czterech wiedźm, które z jakiegoś powodu nie kwapiły się do tego, aby opuścić jego mieszkanie. Póki co nie miał zamiaru ich wyrzucać. W końcu przywróciły go do życia i zajęły się nim, choć w gruncie rzeczy nie było mu to na rękę, więc należy im się choć krztyna wdzięczności. Jednak pewnego dnia będzie miał dosyć i coś czuł, że ten dzień się zbliża.
Strasznie romantyczna historia – westchnął Lucjusz.
Nie wiem, o czym mówisz.
Daj spokój. Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
Tak się składa, że nie mam fakultetu z jasnowidzenia.
Lucjusz spojrzał na niego pobłażliwie.
Masz już czterdzieści lat...
Prawie – wtrącił Severus.
– …a dalej zachowujesz się jak dziewięciolatek. Powiem wprost. – Lucjusz nachylił się w stronę bruneta. – Nie wyciągałaby cię z piachu, gdybyś był dla niej tylko kolegą.
Severus tylko prychnął głośno i powrócił do picia herbaty. Nie miał ochoty komentować Lucjuszowych insynuacji.
Nie musisz mi wierzyć. Przecież zawsze możesz ją zapytać.
O powody? Miała możliwość, więc mnie ożywiła. Wielkie mi halo. Przesadzasz Lucjuszu. Chciałbyś zobaczyć co najmniej operę mydlaną, ale nic z tych rzeczy. Jesteśmy dorosłymi ludźmi.
No właśnie. Czas leci, drogi przyjacielu. Oboje nie młodniejecie, a starość w samotności to okropna wizja przyszłości. Pamiętam swojego wuja, który nie mógł przeboleć, że nie dane mu było spłodzić potomka. Smutny człowiek i smutny koniec.
Blondyn wstał z kanapy i odstawił filiżankę na stolik. Poprawił włosy, szatę i zaklęciem przywołał swój płaszcz.
Już wychodzisz? – spytała Sentis, która właśnie przechodziła obok salonu. Cały dzień spędziła kursując między biblioteczką a łazienką, gdzie przygotowywała nowe partie brakujących eliksirów. Severus pochłaniał je niemal wiadrami, gdyż nie wszystkie jego narządy były w pełni sprawne.
Czas już na mnie moja droga. Miłego dnia wam życzę. – Dygnął lekko w stronę bruneta, a później kobiety, po czym deportował się z trzaskiem.
Ciekawe czy się wygada, o ile już tego nie zrobił.
Co masz na myśli?
No wiesz, ożywianie ludzi nie jest czymś powszechnie znanym. Jeśli Ministerstwo się dowie wcześniej niż powinno, to skutki tego mogą być paskudne dla nas wszystkich.
Brunetka opierała się o framugę. Bawiła się paskiem od białego fartucha, który był ubrudzony plamami we wszystkich kolorach tęczy. Włosy miała luźno upięte tuż powyżej karku, żeby nie przeszkadzały jej przy pracy.
No tak – odpowiedział lakonicznie, po czym sięgnął po nowy numer „Proroka”, który leżał na stoliku.
Sentis już miała wycofywać się z powrotem do łazienki, kiedy do domu wpadła Victoria.
Niech to szlag! – zawołała już od progu, trzaskając drzwiami.
Dementorzy? – zapytała żartobliwie Nathalie wychodząc razem z Lindsay z kuchni.
Gorzej! Minister!
Krukonka weszła do salonu, a zaraz za nią reszta kobiet. Snape przyglądał im się w milczeniu, kiedy pospiesznie siadały na kanapie i fotelach. Victoria nawet nie zdjęła płaszcza, tylko od razu przeszła do rzeczy.
Byłam u Borgina po kilka pierdół do eliksirów, kiedy akurat miał dostawę z niekoniecznie legalnego źródła, ale nie w tym rzecz. Przemytnik twierdzi, że Ministerstwo szykuje się na grubszą akcję. Podobno Kingsley nie może znieść upokorzenia, jakie mu zgotowałyśmy i chce zemsty. Aurorzy złapali kilku mało rozgarniętych dostawców i dowiedzieli się od nich, że ostatnimi czasy dosyć często zaopatrywałyśmy się u innych przemytników. Myślę, że w ciągu najbliższych kilku dni będą chcieli... złożyć nam wizytę. Jakieś pomysły, jak tego uniknąć?
Sentis zaczęła drapać kłykcie, co oznaczało, że nie było dobrze. Victoria patrzyła pytająco na swoje przyjaciółki, bo sama nie widziała wyjścia z tej sytuacji.
To co powiem może wam się nie spodobać, ale najważniejsze jest teraz ukrycie Severusa i nasza regeneracja, więc jedynym słusznym posunięciem będzie skrycie się w Hogwarcie.
Nie ma mowy! – stwierdziła Setnis ze Snape'em w tym samym momencie.
Nathalie tylko wywróciła oczami. Wstała, bo miała nadzieję, że patrząc z góry zrobi na nich nieco większe wrażenie i zawierzą jej autorytetowi.
Minerva o wszystkim wie i obecała...
Co? – przerwała jej Sentis, którą na samą myśl o współpracy z Żelazną Dziewicą szlag jasny trafiał. – Kto ci w ogóle pozwolił jej cokolwiek powiedzieć?
Nie żartuj sobie. Miałam cię prosić o pozwolenie? Może jeszcze na kolanach?
Och, dajcie spokój – próbowała opanować sytuację Lindsay.
Zamknij się! – warknęła Sentis wstają z kanapy. – Miałaś ją tylko podpytać o pogrzeb, a nie zwierzać się jej przy herbatce.
Mogłaś sama do niej pójść!
Jeszcze czego!
Severus obserwował kłótnie w milczeniu. Nie miał ochoty się wtrącać, ale nie miał też siły, aby po prostu wyjść z pokoju. Nogi miał odrętwiałe, ręce nieco zesztywniałe, kuło go w boku i przy najmniejszym wysiłku kręciło mu się w głowie. Przez ich krzyki zaczął czuć pulsowanie w skroniach. Chciał dać którejś do zrozumienia, że kłótnia jest bezcelowa, jednak w momencie, w którym otworzył usta wydostało się z nich coś nieco innego od słów. Przechylił się przez podłokietnik kanapy i wyrzucił z siebie treść żołądka na podłogę. Chwilę później zrobiło mu się ciemno przed oczami i przestał cokolwiek słyszeć.
Dalej masz wątpliwości co do mojego planu? – spytała niezbyt uprzejmie Nathalie. Kobieta spojrzała przy tym na biednego Severusa, który przelewał się przez ręce Victorii i Lindsay, choć za wszelką cenę próbowały one przenieść go do sypialni. Mężczyzna wciąż był przytomny, lecz nie koniecznie zdolny do utrzymywania kontaktu z otoczeniem. Wił się i próbował oswobodzić, co trzymającym go kobietom nie było specjalnie na rękę.
Sentis skapitulowała.
Napisz do niej, że będziemy jeszcze dziś w nocy.
Lepiej będzie, jeżeli pójdę od razu do Hogwartu. Przetransportuję się tam siecią Fiuu i wybiorę odpowiednie komnaty.
Jak chcesz. Ale tylko ona ma o nas wiedzieć – zaznaczyła, po czym udała się do sypialni.
Severus już całkowicie odzyskał przytomność, ale zaczął częściej i obficiej wymiotować. Nathalie podtrzymywała go, aby nie spadł z łóżka, a Gryfonka ewakuowała się z pomieszczenia. Mogła znieść bardzo wiele, krew, łzy, rozkład, odór, ale nie wymiociny.
Postawiły go do pionu przy pomocy kilku eliksirów, okładów na klatkę piersiową i kubka ziołowej herbaty. Snape uznał, że już kocie siki smakują lepiej, jednak dosyć szybko odgonił od siebie myśl, w jakich okolicznościach musiał je spożywać.
Dobra, to ja idę nas pakować, Victoria spakuje sprzęt i składniki, a ty podaj mu więcej herbaty, powinno wystarczyć – rzuciła przez ramię Gryfonka wychodząc z pokoju.
Sentis usiadła na łóżku obok Severusa.
Ale chce mi się palić – mruknęła sama do siebie.
Nie podejrzewałbym cię o mugolskie rozrywki.
Jakbyś sam nigdy nie palił.
To było w ramach eksperymentu, więc się nie liczy.
Snape powoli i bardzo niechętnie dopijał herbatę. Starał się nie zerkać na brunetkę, ale strasznie go ciekawiło, jak się zmieniła przez te lata. Jedyne, co zdążył zauważyć, to mnóstwo małych i dużych blizn na ciele i twarzy, których nie starała się nawet ukrywać.
Sam się sobie dziwił, że po tylu latach ją rozpoznał. Po zniknięciu martwił się najwyżej miesiąc, a później przestał o niej myśleć. Może to za sprawą Voldemorta, Dumbledore'a albo śmierci Lily. Nie miał pojęcia. Przez chwilę nawet poczuł się winny, że tak szybko zapomniał o swojej dobrej przyjaciółce z czasów szkolnych. Może i była najbardziej aspołeczną dziewczyną w szkole, ale za to potrafiła przesiedzieć z nim w bibliotece całą noc, dość dobrze znała się na eliksirach, a jeśli chodzi o Czarną Magię, to nie miała sobie równych. Oboje nie byli skorzy do zwierzeń, jednak ona znała jego sytuację rodzinną, a on wiedział, jak wiele przykrości spotykało ją przez wzgląd na nazwisko. Minerva nie dawała jej spokoju, dyrektor traktował jak małe dziecko, a reszta nauczycieli próbowała udawać, że jej rodzice wcale nie siedzą w Azkabanie. Oboje nie mieli łatwego życia.
Przemyślenia przerwał mu nagły skurcz ramion i pleców.
Eliksir rozgrzewający powinien załatwić sprawę – stwierdziła kobieta wyciągając ze stojącej przy łóżku skrzynki odpowiedni słoiczek.
Za długo trzeba czekać na efekty – wycedził przez zaciśnięte z bólu zęby.
Nie, jeżeli się go wciera.
Kilkoma ruchami pozbawiła go czarnego swetra i położyła na brzuchu. Oczywiście opierał się przy tym i narzekał jak małe dziecko, ale Sentis udawała, że go nie słyszy.
Wmawiała też sobie, że robi to wyłącznie ze względów zdrowotnych. Nie miała w tym absolutnie żadnych prywatnych celów, takich jak obejrzenie jego ciała, czy dotknięcie go. Nic z tych rzeczy!
Roztarła intensywnie pachnącą ciecz w dłoniach, po czym położyła je na jego plecy. Zaczęła go masować kolistymi ruchami, na początku powoli i delikatnie, póki nie wyczuła, że jego mięśnie się rozluźniają. Mogła już przestać po kilku chwilach, bo eliksir zdążył w tym czasie zadziałać, ale Severus nie protestował, więc kontynuowała.
Kiedy to się w końcu skończy? – zapytał cicho Snape, a Sentis szybko zabrała dłonie z jego pleców. – Nie o tym mówię.
Kobieta zaśmiała się cicho i ponowiła masaż.
Myślałem raczej o tych ciągłych skurczach, wymiotach, omdleniach, atakach kaszlu, dusznościach i temu podobnych.
Minie jeszcze trochę czasu – odpowiedziała wciąż go masując. Zaczęła rysować palcami wymyślne wzory. – Nie potrafię określić ile, bo to zależy od organizmu. Ale całkiem dobrze sobie radzisz.
Pewnie ożywianie trupów to dla ciebie codzienność.
Bez przesady. Ryzyko jest za duże, żeby traktować to jak kawę do śniadania. Myślę, że do pełnej sprawności wrócisz za koło rok, ale tego typu dolegliwości miną za kilka miesięcy.
Sever jak zwykle tylko mruknął niezadowolony.
Nie marudź! Nie po to wyciągałam cię z piachu, żebyś teraz marudził, że boli cię brzuch.
A po co? – zapytał odwracając się twarzą w jej stronę.
Przekręcił się na plecy, przy okazji ją z nich zrzucając. Usiedli na łóżku naprzeciwko siebie, a ona znów zaczęła drapać kłykcie.
To chyba moja sprawa – mruknęła nawet na niego nie patrząc.
Dotyczy też mnie, więc nie byłbym tego taki pewien.
Zrobiłam co chciałam. Nie musisz mnie z tego rozliczać.
Jednak chciałbym wiedzieć, czy mam dług do spłacenia.
Wolałabym dozgonną wdzięczność. Raczej trudno będzie ci się odwdzięczyć za powrót do żywych. Z tego co wiem pensje w Hogwarcie są raczej marne, Riddle ci nie płacił, a nawet gdyby, to pieniądze za tego typu „przysługę” to słaba rekompensata. Po prostu bądź cierpliwy.
Wyszła z pokoju z przeczuciem, że mimo usilnych starań dała się ponieść emocją i powiedziała o kilka słów za dużo. Niby nic o uczuciach, ale o tych sprawach czyta się raczej między wierszami. Pozostawało jej jedynie mieć nadzieję, że mózg Severusa nie powrócił jeszcze do pełnej sprawności.
Kiedy brunetka pomagała przyjaciółkom w spakowaniu całego bajzlu z powrotem do kufrów, Severus postanowił na nowo poznać swoje mieszkanie, a raczej sypialnię. Próbował przypomnieć sobie wszystkie skrytki, jakie wykombinował w sobie tylko znanym celu. Było ich multum, z czego większość kompletnie nieprzydatna. Ale w tym momencie interesowała go jedna.
Schował w niej najbardziej osobiste rzeczy. Nie chodziło o szczoteczkę do zębów i ulubione majtki, a o zdjęcia. Nie posiadał ich zbyt wiele. Prawie dwadzieścia lat temu dokonał surowej selekcji i zniszczył większość swoich rodzinnych i prywatnych pamiątek. Ograniczył się jedynie do małego albumu, który schował gdzieś w tej sypialni, ale za cholerę nie pamiętał gdzie. Nie chodziło oczywiście o to, że szwankowała mu pamięć. Severus zaraz po schowaniu swoich skarbów rzucił na siebie zaklęcie tłumiące, które nie usuwało z pamięci tego wydarzenia, a jedynie dość mocno je wytłumiało. Przypomnienie sobie tej informacji było możliwe, ale niekoniecznie łatwe.
A czasu miał mało.
Słyszał, jak kobiety ganiały po całym mieszkaniu w poszukiwaniu co ważniejszych rzeczy, ich ciche pokrzykiwania, pytania, prośby, rozkazy, bluzgi. Był strasznie chaotyczne w swoich przedsięwzięciach, co kazało się zastanowić mężczyźnie, jakim cudem nie wstał z martwych jedynie połową ciała.
Myślał. Dużo i intensywnie, nawet jak na niego. Chodził po pokoju, macał ściany, mruczał pod nosem, choć nie było ku temu powodów, bo nigdy nie zrobił skrytki uruchamianej głosem.
Nie poddał się bez walki, ale koniec końców skapitulował po tym, jak po raz trzeci obmacał każdy centymetr pomieszczenia. Przez chwilę zastanawiał się nawet, czy nie schował albumu w jakimś innym pokoju albo go nie wyrzucił. Rozważył wszystkie opcje, jakie przyszły mu do głowy. Nawet te absurdalne, jak przekazanie komuś tych zdjęć.
Pozostawało mu jedynie pogodzić się ze stratą.
Sever! Wstawaj! Spadamy stąd! – zawołała Lindsay.
Kiedy Ślizgon wszedł do salonu czekały tam już na niego trzy kobiety oraz stos kufrów i skrzynek na eliksiry. Sentis pomogła mu założyć płaszcz, po czym wyszli z mieszkania.
Lało jak z cebra, było zimno, ciemno i pochmurno. Severus pomyślał, że bardziej londyńskiej pogody jeszcze nie widział. Udali się do zaułka kilka kamienic dalej.
Jeszcze wczoraj zarówno Snape jak i Gaunt powiedzieliby, że prędzej zdechną, niż wrócą do Hogwartu.
Niech to szlag – mruknęła cicho Ślizgonka, a po chwili w ciemnym i śmierdzącym zaułku zostało po nich tylko dudniące echo cichego trzasku po teleportacji. 
Mrs Black bajkowe-szablony