wtorek, 30 grudnia 2014

VII

Dziewczyny składały zeznania na temat Voldemorta jedynie przez kwadrans. Sprawa stała się już jasna i nikt nie miał wątpliwości, co do tego, że są niewinne. Kingsley okazał się być bardzo oczytanym oraz niezwykle inteligentnym człowiekiem, toteż ich zdaniem nadawał się na Ministra Magii. Kobiety zostały przeproszone za bezpodstawne zatrzymanie, nieodpowiednie zachowanie ze strony aurorów, a także przesadzone środki ostrożności, które chyba najbardziej dały im się we znaki.
Po przesłuchaniu w sprawie Voldemorta zostały zaproszone do biura Ministra. Pretekstem była herbata i obiadek. Zgodziły się jedynie ze względu na Lindsay, która powiedziała, że zaraz padnie z głodu.
Gabinet Kingsleya był dość okazały, jak na tak skromnego polityka. Pozwolił sobie na luksusowy heban, którym wyłożona została podłoga i ściany, a także na ogromne, dębowe biurko. W pokoju znajdowały się jeszcze regały i stolik wykonane z tego samego materiału oraz dwie miękkie kanapy z małymi pufami do kompletu. W pokoju znajdowało się dużo świec, lamp i kaganków, toteż nie wydawał się on mroczny, a raczej poważny i bezpieczny.
W piątkę usiedli na kanapach. Lindsay zajęła skrajne miejsce, aby Kingsley na nią nie patrzył i jej nie dotykał. Chciała tylko coś zjeść, odpowiedzieć na kilka grzecznościowych pytań i wyjść. Była naprawdę bardzo głodna, a deportacja w takim stanie mogłaby się skończyć wymiotami, omdleniem, a nawet uszkodzeniem żołądka, a, jak żartobliwie twierdziła Victoria, Gryfonka ceniła sobie ten organ bardziej niż mózg.
Przez kilka minut Minister przepraszał za nieodpowiednie traktowanie i obiecywał zadośćuczynienie...
A co pan przez to rozumie? – zapytała Sentis. Jej zdaniem dziwne było rzucanie takich przyrzeczeń, nie wiedząc nawet czym dokładnie zajmują się kobiety. A co gdyby zażyczyły sobie trzystu martwych mugoli albo dwudziestu litrów krwi jednorożców?
Mówcie mi Kingsley. W końcu chodziliśmy razem do Hogwartu, więc nie ma sensu bawić się w zbędne grzeczności.– Przemilczał pytanie.
Po chwili do gabinetu weszło dwóch mężczyzn wiozących na metalowym stoliku kilkudaniowy posiłek. Na początek podano kremową zupę z dyni z grzankami, później stek z ryżem i warzywami, następnie koktajl truskawkowy, a na koniec ogromny kawałek cista czekoladowego. Wszystko zjedli w ciszy, sącząc różne odmiany wina.
Mam nadzieję, że wam smakowało – powiedział mężczyzna rozsiadając się swobodnie na kanapie. – Może jeszcze wina? Nie dajcie się prosić...
Kiwnął na lokajów, a ci podali kobietom pełne kieliszki i ulotnili się z pokoju.
Sprawa z Voldemortem jest już zakończona i nie macie się o co martwić – zaczął zapewniać kobiety Minister.
Wiemy, przecież nie żyje – zażartowała nieco oschle Nathalie. Dziewczyna chciała już ulotnić się z Azkabanu. Zastanawiała się też, po co Minister ma własny gabinet w więzieniu dla czarodziejów.
Mężczyzna tylko uśmiechnął się uprzejmie pod nosem, po czym kontynuował swoją wypowiedź.
Chciałbym jednak dowiedzieć się nieco więcej o waszych podróżach, które, jak mniemam, były długie i bardzo liczne.
Jakoś nie mam nastroju na zwierzenia. A ty? – zwróciła się do Krukonki Sentis.
Ja to bym poszła spać – ziewnęła Ślizgonka.
A ja pod prysznic – dorzuciła swoje trzy grosze Nathalie, zaś Lindsay przemilczała ową przekomarzankę.
Shacklebolt zacisnął wargi. Był bardzo niezadowolony z obecnej sytuacji. Zapewne na rękę byłoby mu gdyby kobiety zaczęły opowiadać o wszystkim z najdrobniejszymi szczegółami jak najlepszej przyjaciółce. Zależało mu na informacjach, a one dobrze ich strzegły.
Chciałbym wiedzieć, a Ministerstwo wręcz musi. Nie chodzi o moje, czy, ogólniej mówiąc, nasze wścibstwo. Zbieranie tego typu informacji ma na celu dbanie o bezpieczeństwo świata magicznego i wasze, w razie gdybyście w czasie wyjazdu potrzebowały pomocy. Rozumiecie, że to nic złego, ot taka zwykła zapobiegliwość.
Niby rozumiemy, ale mamy to w...
– … wielu aspektach na uwadze, a także wiele innych rzeczy, którymi jednak nie chciałybyśmy się chwalić. Sam rozumiesz, to nasze prywatne sprawy – przerwała Ślizgonce Nathalie. – Niestety, nie możesz liczyć na żadne zwierzenia.
Mężczyzna westchnął teatralnie, czym chciał zapewne ukryć swój gniew i zniecierpliwienie. Sentis patrzyła na niego uważnie. Z początku wydawał się jej bardzo kompetentny, a nawet dość „przystępny” w obejściu, żeby nie powiedzieć miły. Wiedziała jednak, że nie może być aż tak dobry. Nikt, kogo dałoby się określić tym słowem, nie nadawał się na polityka, a Kingsley jakimś cudem nim został i to w dodatku najważniejszym dla brytyjskich czarodziei. Sama nie wiedziała dlaczego na początku myślała o nim w samych superlatywach. Może przez przyczynienie się do ich uwolnienia? Szybkie zakończenie sprawy? Obiad? Ślizgonka czuła się dość niepewnie z przeświadczeniem, że właściwie nie zna mężczyzny, który uratował jej tyłek przed zgniciem w zatęchłym lochu, przeprosił, nakarmił, a na koniec „poprosił” o informacje. Prywatne i cholernie poufne informacje. Równie dobrze mógł je zapytać o kolor majtek, jakie mają dziś na sobie. A właściwie to od kilku dni. Fuj!
Nie chcę być niemiła, ale sytuacja mnie do tego zmusza – zaczęła nieco agresywnie Sentis. – Dziękujemy za obiad, przeprosiny przyjmujemy, o podróżach nic nie powiemy, a my musimy już wracać do domu. Prysznic i te sprawy, sam rozumiesz.
Kobieta już prawie podniosła się z miejsca, lecz Kingsley zaczął ponownie.
Rozumiem waszą sytuację, jednak wy musicie wczuć się również w moją. Nie będę was zatrzymywał. Porozmawiamy o tym kiedy indziej, a teraz wznieśmy toast za szczęśliwe zakończenie.
Mężczyzna podniósł swój kieliszek i gestem dłoni wskazał, aby kobiety zrobiły to samo. W piątkę stali wokół stołu ze szkłem pełnym wina w rękach.
Żebyście nigdy więcej nie musiały wracać do Azkabanu!
Minister uniósł kieliszek do ust, jednak kobiety nie ruszyły się ani o milimetr. Patrzyły na niego z coraz bardziej widoczną wrogością.
Co za idiota” pomyślała Nathalie. Usłyszały, a raczej wyczytały to w myślach również pozostałe czarownice, a to za sprawą łącznej legilimencji, przez co mogły przekazywać sobie informacje, bez obawy, że usłyszy je ktoś niepożądany.
Od razu rzucamy Avadą, czy najpierw dosadnie tłumaczymy mu jego błąd?” — zapytała Victoria.
Wybrałabym to pierwsze, ale jesteśmy w cywilizowanym kraju, więc albo tłumaczymy, albo załatwiamy to na pięści” — odpowiedziała Lindsay.
Naprawdę myślałeś, że ci się uda? Aż taki z ciebie głupiec? – zapytała ze stoickim spokojem Ślizgonka. Postanowiła nie zastraszać go na samym początku, a poczekać na jego reakcję.
Mężczyzna udawał, że nie wie, o czym mowa. Otworzył usta ze zdziwienia i pokręcił nerwowo głową.
Następnym razem, kiedy będziesz chciał zmusić nas do mówienia, postaraj się użyć czegoś mniej oczywistego. Veritaserum niesamowicie śmierdzi w połączeniu z winem – zakończyła ostro brunetka, po czym wylała zawartość swojego kieliszka na podłogę i delikatnie odstawiła szkło na stolik. Reszta dziewczyn nie była już tak elegancka, gdyż po prostu upuściły je na hebanowe deski.
Oddaj nam różdżki – zażądała Krukonka.
Obawiam się, że nie ma takiej możliwości — stwierdził ponuro.
Drzwi zamknęły się z hukiem po słowach Ministra. Mężczyzna wstał i podszedł do swojego biurka. Wyciągnął z niego mugolskie cygaro, które śmierdziało zgniłą trawą. Palił je powoli, mocno się przy tym zaciągając.
Są dobrze strzeżone, a wy nie wyjdziecie stąd, póki się wszystkiego nie dowiem.
Co za imbecyl” stwierdziła mało odkrywczo Ślizgonka. „W kim ty się podkochiwałaś, Lindsay? W Gryffindorze naprawdę nie było nikogo lepszego?”.
Daj mi spokój! Możesz sobie z nim zrobić co zechcesz. Na przykład nowe rękawiczki dla Victorii”.
Okropny pomysł. Po prostu go postrasz i chodźmy już do domu. Chcę się umyć, a później spać przez najbliższy tydzień” powiedziała znudzona Krukonka.
Czyli mogę już przestać być miła?” zapytała Ślizgonka.
Tak!” odpowiedziały jej koleżanki.
Wiesz Kingsley, miałam cię za porządnego faceta – zaczęła Sentis wstając z kanapy. – Pomyślałam: „Hej! W końcu mamy normalnego Ministra!”, ale nie. Nikt normalny nie chciałby brać udziału w takim gównie. A można by pomyśleć, że po tej całej wojnie i zniszczeniach gorzej już nie będzie. Chcesz sławy, glorii za osiągnięcia zawodowe, jednak doskonale zdajesz sobie sprawę, że trudno będzie ci przyćmić Pottera po tym, jak zabił Toma Riddle'a. Zostaniesz kolejnym, zwykłym Ministrem, który będzie zapamiętany jako przeciętny urzędas, a nie godny uwagi człowiek. Pogódź się z nieuniknioną porażką.
W odpowiedzi Kingsley tylko się zaśmiał. W akcie pogardy położył nogi na biurku i usiadł wygodniej w fotelu, pstryknął palcami prawej dłoni, a do pokoju weszli trzej aurorzy. Ci sami, którzy wyciągali je z celi na rozprawę.
Kobiety wstały z kanapy. Podeszły do Sentis, a Kingsley zaśmiał się jeszcze głośniej.
Cztery strachy na wróble przeciwko trzem uzbrojonym czarodziejom. Przestańcie się ośmieszać. Porozmawiajmy jak cywilizowani ludzie, bo dobrze wiemy, że nic nie wskóracie swoją mało efektowną agresją.
Na Merlina, a ten dalej swoje – warknęła zniecierpliwiona Nathalie. – Oddaj nam różdżki, tak, te które trzymasz w drugiej szufladzie od dołu w pudełku po cygarach.
Ministrowi mina nieco zrzedła, ale dalej pozostawał w dobrym humorze.
Panowie, pomóżcie paniom usiąść.
Aurorzy chcieli naprzeć na kobiety swoją masą, ale po zrobieniu trzech kroków jak gdyby zderzyli się z niewidzialną ścianą. W tym czasie czarownice nawet na nich nie spojrzały, a jedynie rzucały pełne nienawiści spojrzenia w stronę czarnoskórego, któremu ze zdziwienia aż wypadło cygaro z ręki. Dziewczyny stały z założonymi rękami. Minister dobrze wiedział, że czekają na zwrot swoich różdżek. Już miał wyczarowywać sygnał alarmujący, jednak Sentis była szybsza. Wyciągnęła rękę przed siebie i ruchem dłoni pozbawiła go różdżki, kolejnym uniosła go nad ziemię, a lekkim machnięciem rzuciła nim o podłogę. Następnie powoli odwróciła się do aurorów, którzy chcieli już uciekać, ale za pomocą podobnych gestów umieściła ich na suficie.
Jak już zdążyłeś zauważyć, przestałyśmy być miłe. Teraz poznasz trochę z tego, czego zdążyłyśmy się nauczyć podczas licznych wyjazdów. Moim ulubionym sposobem jest martwy krzyk. Potrafi nieźle namącić w głowie. Chcesz zobaczyć? — powiedziała Victoria.
Mężczyzna uniósł się na łokciach.
Ty... ty....
Czyli chcesz. Służę uprzejmie – podeszła do niego. Przykucnęła nad jego głową, którą przycisnęła ręką do podłogi. Lewą dłonią zaczęła zataczać kręgi w okolicach jego ucha, a następnie dmuchnęła mu w twarz. Efekt był natychmiastowy.
Kingsley wygiął się niczym struna, po czym zaczął wić się z bólu. Słyszał tylko przeraźliwy pisk, który przeszywał jego głowę i powodował ostry, nieustający ból, porównywalny do powolnego wbijania tępego szpikulca w ciało i kości. Czuł, że jest na skraju wytrzymałości. Mimowolnie wykrzywił się do bardzo nienaturalnej pozycji. Wydawało mu się, że słyszy chrzęst pękających kości. Jego kości.
Victoria niecierpliwie patrzyła w stronę Sentis.
Długo jeszcze mam go tak trzymać? — spytała.
Skąd mam wiedzieć? Przecież ty rzuciłaś zaklęcie.
To będziemy tak tu stać do jutra?
Myślę, że nie więcej niż pięć minut. Zaraz połamie sobie kręgosłup, a później pęknie mu czaszka – wtrąciła spokojnie Nathalie.
Przestań! Puść! – krzyknęła Gryfonka. – Nie mam zamiaru spędzić przez niego reszty życia w Azkabanie!
Podeszła szybko do wijącego się na podłodze mężczyzny i z całej siły kopnęła go w twarz. Z ust Ministra trysnęła krew, która poleciała prosto na wciąż przykucniętą przy nim Victorię.
Żeby cię szlag jasny trafił! – krzyknęła zdenerwowana takim rozwojem zdarzeń Krukonka. Szybko wstała, aby zobaczyć, jak dużo krwi znajduje się na jej bladym ciele. Szkarłatne krople skapywały z jej podbródka i spływały powoli z szyi i dekoltu. – A jak ma jakieś dziadostwo?! – warknęła do przyjaciółek.
Mów normalnie, a nie jakimś wiejskim narzeczem – fuknęła Nathalie.
Smocza ospa albo coś. Jestem za młoda żeby umierać! I to przez takie ścierwo!
Krukonka kopnęła go w drugą stronę twarzy, a mężczyzna ponownie wypluł mnóstwo krwi. Jego twarz stała się fioletowa, oddychał z trudem, ale żył i nie zapowiadało się na zmianę tego stanu.
Ale wy dzisiaj agresywne – zauważyła Lindsay patrząc z uśmiechem na pozostałe kobiety. – Skoro już poznałeś jedną z naszych sztuczek, to teraz czas, abyś oddał nam różdżki. W tym celu otwórz szufladę i wyjmij z niej pudełko, a z resztą już same sobie poradzimy – zwróciła się do leżącego na podłodze Ministra.
Ten posłusznie wypełnił rozkaz. Zajęło mu to nieco czasu, ale nie stawiał oporu, ani nie próbował sięgać po swoją różdżkę.
Grzeczny chłopiec – pochwaliła go Ślizgonka, kiedy rzucił pudełko na biurko, a sam wdrapał się na fotel. Rozpiął koszulę i zaczął głośnymi haustami wciągać powietrze.
Brunetka skinieniem palca otworzyła drewniane opakowanie. Nie chciała go dotykać, bo nigdy nie wiadomo, jakie zaklęcia obronne mogło na sobie mieć. Walka z klątwą to ostatnie czego teraz sobie życzyła. W środku leżały ich różdżki. Magiczne artefakty drżały delikatnie i jaśniały białą poświatą.
Nareszcie – mruknęła Sentis biorąc do ręki swoją długą cisową różdżkę. Czuła się, jak przy pierwszym jej dotknięciu jeszcze w sklepie Olivandera. Pamiętała, że czuła się wtedy, jakby sam Merlin miał się przed nią pokłonić, a wszyscy czarodzieje świata uznać za królową. Po prostu idealne dopasowanie. Nawet właściciel sklepu był oniemiały z zachwytu.
Jak się stąd wydostaniemy? Nie ma tu kominka, a przed drzwiami pewnie stoją strażnicy – przerwała ciszę zmartwiona Lindsay.
Przecież to gabinet Ministra. Tu nie ma żadnego zaklęcia antydeportacyjnego – uśmiechnęła się w odpowiedzi Ślizgonka.
Minister mógł tylko patrzeć, jak każda po kolei z cichym trzaśnięciem znika z jego gabinetu. Czuł się jak gówno i wiedział, że skopał tę sprawę do granic możliwości. Przegrał i nie mógł nic na to poradzić. 

2 komentarze:

  1. Hej, trafiłam tu przez przypadek i jestem oczarowana!
    Nie lubię, kiedy w fanfikach świat po wojnie jest przedstawiony jako taki, w którym nie ma już zła, a Ministerstwo jest absolutnie sprawiedliwe, porządne i po prostu wspaniałe.
    Nie lubię, kiedy czarna magia zniknęła ze świata, "bo Wybraniec pokonał tego złego".
    Lubię Severusa. Lubię Sentis. I lubię "martwy krzyk"
    PS. Kiedy nowa notka?
    __________
    Black Rose

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Czekam na kolejne wpisy. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)

    Fantazyjna
    mysli-bez-cenzury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony