poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział IX

Od razu uprzedzam, że rozdział nie był jeszcze betowany. 


Kolejne tygodnie były dla czterech kobiet niezwykle pracowite i to z kilku względów. Po pierwsze, musiały odnowić kontakty z miejscowymi dostawcami, oczywiście tylko z tymi, którzy przeżyli i nie trafili do Azkabanu. Okazało się to dużo trudniejsze, niż początkowo przypuszczały. Siatka przemytników uległa drastycznemu zawężeniu, czym Ministerstwo szczyciło się na łamach „Proroka Codziennego”. Po drugie, zaczęły warzyć niezbędne eliksiry, choć produkować, byłoby trafniejszym określeniem. Sentis naliczyła ponad dwadzieścia pięć różnych eliksirów regenerujących, do tego kilkanaście leczniczych, paręnaście uspokajających, sporo przeciwbólowych, reanimacyjnych, antybakteryjnych i innych, których nawet nie dało się przypisać do konkretnego rodzaju, a były niezbędne do rytuału przed jak i samego ożywiania. Drugie tyle mikstur wymagała pielęgnacja Severusa po wyciągnięciu go z grobu. Po trzecie i ostatnie, musiały schronić się przed wzrokiem Ministra i aurorów. Doskonale wiedziały, że są obserwowane. Starały się być grzeczne, choć swoje właściwe intencje musiały dokładnie ukrywać, a nie było to łatwe.
Sentis, jako jedyna cały ten czas spędzała w domu. Zajmowała się przygotowywaniem mieszkania do przyjęcia Severusa, przyrządzaniem eliksirów i przyjmowaniem skrzyń ze składnikami, czyli roślinami, częściami zwierząt, wydzielinami, prochami, pyłami i różnymi innymi rzeczami. Kuchnie przemeblowała na laboratorium, a biblioteczkę na schowek na eliksiry i składniki. Starała się, aby tylko w tych dwóch pomieszczeniach znajdowały się magiczne przedmioty. Do salonu wprowadzała ciekawskich sąsiadów, a takich było sporo, żeby pokazać im, jak postępuje „remont” mieszkania. Wmawiała im, że jest żoną Severusa, a on wyjechał w delegację.
Pierwszą zwiedzającą była oczywiście Pani Mops. Obejrzała każdą najmniejszą pierdołę, jaka znajdowała się w salonie, a nawet wprosiła się do sypialni, gdzie nie znalazła, jak oczekiwała, trupa Severusa, a jedynie stertę prania na łóżku. Napsioczyła trochę na umiejętności Sentis do prowadzenia domu, pokazała palcem kilka zakurzonych półek i nawet „remont” nie był dla niej wystarczającym wytłumaczeniem dla bałaganu w domu.
To jest dom, młoda damo! Dom, a nie burdel, więc powinno tu być czysto. Mam nadzieję, że kiedy wróci twój mąż, to dobitnie ci to wytłumaczy. Pan Snape jest bardzo porządnym człowiekiem, więc nie wydaje mi się, żeby zadowolił go taki bałagan. Wstydź się!
Później „na kawkę” wpadł jakiś mężczyzna po czterdziestce i również chciał się wprosić do sypialni, ale w nieco innym celu.
Kobieta osobiście zaprosiła do mieszkania rodziców wraz ze smarkaczem, który chciał rzucić w nią kamieniem w dniu, kiedy się tu wprowadzała. Ogromny niczym niedźwiedź ojciec i małomówna, lekko otępiała mama zasiedli w salonie zaledwie na kilkanaście minut. Musieli szybciej opuścić sąsiedzką herbatkę, bo ich dziecku wydarzył się mały wypadek. Sentis z takim uporem świdrowała wzrokiem tego małego gnoja, że aż biedaczek narobił w majtki. Krzyki matki na temat „nowych spodni” i „wstydu na całą ulicę” bawiły ją jeszcze bardziej, niż samo zajście.
Pani Mops cały czas wszystko monitorowała. Nie omieszkała co jakiś czas „kontrolnie” wpraszać się na ciastka. Była namolna do tego stopnia, że Sentis zaczęła jej dosypywać do herbaty proszku na rozwolnienie. Mimo to babunia przekraczała próg mieszkania Severusa przynajmniej raz w tygodniu, a gospodyni nie była tym faktem zbyt uradowana.
Produkcja eliksirów szła całkiem sprawnie. Dostawy były dobrze zorganizowane, bo miejsce przejęcia towaru znajdowało się w piwnicy mieszkania Severusa. Sentis wchodziła do niej przez klapę w korytarzu, więc nikt nie miał prawa zauważyć niczego dziwnego. Jedynie przy kupnie smoczych składników wolała się widzieć z przemytnikami na neutralnym gruncie. Ci przedstawiciele branży mieli to do siebie, że lubili dzielić się informacjami o swoich klientach z kolegami włamywaczami. Sentis wolała nie kusić losu i spotykała się z nimi przy moście na ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
Dziś właśnie tam się wybierała. Ubrała czarną suknię, zasznurowała trzewiki i zarzucając na plecy ciężki płaszcz wyszła z domu. W pośpiechu rozczesała palcami splątane włosy. Szybkim krokiem weszła w zaułek między dwiema kamienicami, skąd aportowała się na miejsce spotkania.
Nokturn był z natury miejscem obrzydliwym i nawet Ministerstwo nie było w stanie tego zmienić. Zamknęli w Azkabanie większość tutejszych szumowin, ale klimat nie polepszył się nawet odrobinę. Było tu po prostu okropnie. Brzydko, brudno, mokro i zimno nawet w środku lata.
Kobieta schowała się pod mostem i miała zamiar przeliczyć pieniądze. Sięgnęła do kieszeni wewnątrz płaszcza.
Co za...
Idiotka ze mnie” – dokończyła w myślach.
Zapomniała sakiewki! Miała do zabrania tylko tę jedną rzecz i jej nie wzięła. Nie znalazła słów, żeby opisać jak bezsilna poczuła się teraz wobec swojego roztrzepania. Aportowała się z powrotem na ulicę Spinner's End.
Z trzaskiem wylądowała na popękanych płytach chodnika.
Wiedziałam, że nie jesteś normalna.
Pani Mops stała kilka metrów przed nią. Miała na sobie papucie, szlafrok i wałki na włosach. Uśmiechała się do niej obrzydliwie.
Już mi nie uciekniesz – zaskrzeczała poszarpując lekko smyczą, na której trzymała swojego tłustego mopsa. – Dzwonię na policję.
Sentis na początku była dość mocno zszokowana, a nawet przestraszona. Przez swoją nieuwagę dała się zdemaskować jakiejś starej mugolce. Coraz bardziej wstydziła się dziś przed samą sobą.
Babcia już powoli truchtała w stronę swojego mieszkania, aby zadzwonić na policję.
Brunetka na szczęście szybko się otrząsnęła.
Petrificus Totalus – powiedziała wyciągając różdżkę z rękawa i wycelowała nią w staruszkę. Babacia osunęła się na ziemie.
Sentis przesunęła kobietę pod ścianę kamienicy, a sama pobiegła do domu po sakiewkę. Nie bardzo wiedziała, co ma z nią teraz zrobić. Z jednej strony jakiekolwiek postraszenie jej czy lekkie uszkodzenie nie wchodziło w grę, bo Ministerstwo było czujne, a z drugiej strony ona była tak cholernie denerwująca. Przeszkadzała w przygotowywaniu eliksirów, a czas naglił. Musiała być skupiona i dobrze zorganizowana, co było niemożliwe, kiedy staruszka tak często ją nachodziła. Powinna być również w każdej chwili gotowa na przybycie przyjaciółek.
Babcia wciąż leżała nieruchomo pod ścianą, a tłusty mops skakał obok niej i głośno ujadał. Sentis uciszyła go permanentnie szybką Avadą. Wraz z ciałem aportowała się ponownie na ulicę Nokturnu, tym razem w okolice sklepu Borgina i Burkesa.
Wchodząc do środka poczuła, że nie wszystko na tym świecie musi się zmieniać. Wnętrze było obskurne, ciemne i bardzo zakurzone. Rzędy regałów, komód, stolików i gablot pokrytych pajęczynami wskazywały na to, że sklep nie ma się najlepiej. Za ladą krzątał się stary, garbaty mężczyzna.
Witaj Borgin.
Kogo moje piękne oczy widzą! Panna Gaunt! Jak miło mi cię widzieć! No niech no cię...
Won z łapami – ukróciła szybko ckliwe powitanie. – Mam dla ciebie zajęcie. Zaopiekuj się proszę tą panią na czas mojej nieobecności, będę ci bardzo wdzięczna.
Garbaty tylko na nią zerknął i od razu uśmiechnął się złowrogo.
Jak sobie życzysz.
Sentis odczarowała mugolkę, po czym wyszła ze sklepu, nie zaszczycając jej nawet przelotnym spojrzeniem. Idąc chodnikiem słyszała jej błagania i ciche jęki.
Droga do mostu zajęła jej zaledwie kilka minut. Na miejscu był już przemytnik.
Nie toleruję spóźnień – powiedział mężczyzna. Był wysokim, barczystym brunetem o niskim głosie i bladozielonych, niemal żółtych oczach. Odziany w wilcze skóry nie pozostawiał żadnych złudzeń do tego, kim, a raczej czym, konkretnie jest.
Ale galeony tolerujesz aż za dobrze, prawda?
Pokazała mu sakwę wypełnioną monetami, a on podał jej skrzyneczkę wielkości zaciśniętej pięści. Dokładnie obejrzała ukryte w środku łuski.
Wsadź je sobie w dupę – mruknęła odrzucając mu towar.
O co ci do cholery chodzi? Miały być łuski rogogona, więc je przyniosłem! Zbieraj je i dawaj pieniądze! – zagrzmiał z niezadowoleniem .
Nie żartuj sobie ze mnie, gumochłonie. To nawet koło smoka nie leżało! Przynosisz mi jakieś jaszczurze podróbki i myślisz, że dam się nabrać. Jeżeli jeszcze raz zmarnujesz mój czas, to załatwię ci randkę z dementorem i to do ręki.
Kobieta obróciła się gwałtownie i zaczęła oddalać się od mostu.
Dobra, żartowałem! Mam to, co zamawiałaś – mruknął wyraźnie poirytowany wilkołak. Był widocznie niezadowolony z faktu, że nie udał mu się przekręt.
Sentis obejrzała zawartość kolejnej skrzyneczki i tym razem nie miała już żadnych zastrzeżeń.
150 galeonów.
Chyba cię jednorożec kopnął. Dostaniesz 90.
Nie rób z siebie idiotki. Dobrze wiesz ile takie rzeczy kosztują. Poproszę moje pieniądze – niemal wymruczał mężczyzna, jakby chciał z nią flirtować. Standartowa zagrywka przemytników. Nigdy nie działała, ale wciąż ją stosowali, co było dla Sentis prawdziwą zagadką.
Byłeś dla mnie niemiły, próbowałeś wcisnąć parszywy towar, a w dodatku śmierdzi ci z gęby. 110 galeonów i ani knuta więcej.
Mężczyzna kiwnął aprobująco głową, a brunetka rzuciła mu sakiewkę. Zakupiony towar schowała do kieszeni płaszcza. Odwrócili się w przeciwne strony, po czym szybko opuścili miejsce spotkania.
Kobieta wróciła do sklepu.
Borgin! – zawołała, gdyż mężczyzny nie było przy kasie. Nikt się nie odzywał. – Borgin, do cholery jasnej! Wyłaź!
Cisza.
Zaczęła przechadzać się po sklepie. Krążąc między półkami zauważyła kilka ciekawych ksiąg, które postanowiła kupić w najbliższym czasie, znalazła również sporo ładnych czaszek różnych zwierząt i od razu zapragnęła je kupić. Miałby one pełnić funkcję jedynie dekoracyjną, ale strasznie się jej spodobały. Już miała sięgnąć po jedną z nich, kiedy poczuła, jak bardzo ciężkie i gęste jest powietrze wokół nich. Klątwa. Zapewne niezbyt szkodliwa, bo kości stały na wierzchu i to w zasięgu wzroku. Chciała się dowiedzieć, co konkretnie zostało rzucone na te piękności, więc postanowiła, że zapyta Borgina, jak się w końcu znajdzie.
Wybrała kilka kruczych piór, po czym położyła je na ladzie. Czekała jeszcze kilka minut, ale mężczyzna się nie pojawiał. Weszła więc na zaplecze.
Zobaczyła mnóstwo nieotworzonych, zbitych gwoździami skrzyń i klatek z najróżniejszymi żyjątkami. W oddali słyszała trzask rozpalanego kominka.
Gdzie ty się podziewasz? – zapytała wchodząc do pomieszczenia na tyłach zaplecza. Borgin siedział przy kominku i wrzucał do wiszącego nad nim kotła ogromne ilości ziół.
W pokoju strasznie śmierdziało stęchlizną, kurzem i palonymi piórami.
Kończyłem paczkę dla pana Malfoya i twoje zlecenie.
Jakie moje zlecenie? Gdzie ta staruszka, którą ci przyprowadziłam.
Mężczyzna tylko uśmiechnął się szeroko i wskazał jej duże, metalowe opakowanie. Kobieta na początku nie wiedziała o co chodzi, ale po chwili rozjaśniło jej się w głowie. Wewnątrz puszki znalazła szary proch, jeszcze ciepły. Nie wiedziała co powiedzieć.
W sumie wydała na babcie taki wyrok zaraz po tym, jak zostawiła ją samą z Borginem. Mogła się tego spodziewać. Kiwnęła tylko głową w podzięce. Razem przeszli do sklepu, gdzie przy ladzie czekał zniecierpliwiony młody blondyn.
No nareszcie! Ile można na ciebie czekać?
Właśnie kończyłem pana zamówienie, paniczu Malfoy.
Sentis spojrzała na młodzieńca. Wykapany Lucjusz! Niemal białe włosy, blada cera, szare oczy, nieprzyjazne, zimne spojrzenie. Nie mogła się mylić.
Dobry wieczór pani Gaunt – skinął jej na powitanie. Ciekawe skąd ją znał? Pewnie widział ją, kiedy pomieszkiwała w Malfoy Manor. Tylko dlaczego się wtedy nie przywitał?
Wystarczy Sentis.
Chłopak uśmiechnął się lekko. Zapłacił Borginowi, a ten dał mu kilka książek owiniętych w szary papier. Później sprzedawca policzył pióra i przyniósł klatkę z białym krukiem, o którego poprosiła tuż przed zapłaceniem.
Blondyn jakby na nią czekał. Nie zbliżał się do wyjścia, tylko stał zaraz obok niej. Sentis zapłaciła, a on złapał za klatkę i otworzył jej drzwi. Wychodząc na zewnątrz powiedział tylko:
Wysłały mnie po ciebie, bo zaczęły się niecierpliwić. Powiedziały, że to już tej nocy.
Nie odpowiedziała nic, tylko wraz z nim aportowała się przed kamienicą. W mieszkaniu czekały już jej przyjaciółki oraz Lucjusz z Narcyzą.
Przygotowywali narzędzia i eliksiry przez całą noc. Narcyza zajęła się porządkowaniem ziół, Nathalie wraz z Draco przenosili wybrane eliksiry do sypialni, aby w razie potrzeby były pod ręką. Pozostali przygotowywali eliksiry.
Napięcie aż było czuć w powietrzu. Pracowali w ciszy, a z każdą chwilą dłonie Sentis trzęsły się coraz bardziej. Wszystko przez jej myśli.
A co, jeśli ja to sobie wymyśliłam? Jeśli nie pokocham go tak bardzo, jak to sobie wmawiałam przez te wszystkie lata? Albo co gorsza, jeśli on mnie nie zaakceptuje lub nawet nie rozpozna.
A jeżeli jestem za słaba i ożywianie się nie uda? Co zrobię, jeżeli przez brak siły podniosę z martwych jedynie ciało, a umysł przepadnie na zawsze? Przecież nie mam pewności, że proces się powiedzie. Możliwe jest nawet, że zginę w trakcie jego trwania. Nie ma szans na oszacowanie, ile energii będzie potrzebne Severusowi, aby go wskrzesić, więc może potrzebować jej dosłownie odrobinę albo wyssać wszystko, co posiadam.
Jeżeli nie dam...
Przerwała jej Victoria. Położyła na stole dwie szklanki i butelkę zimnej wódki.
Twoje myślowe lamenty słychać aż w łazience.
Siwowłosa napełniła szkło do połowy.
Nawet dla mnie to trochę za dużo – powiedziała Sentis spoglądając na porcję trunku.
Dla ciebie może i tak, ale dla twoich nerwów będzie w sam raz.
Opróżniły naczynia, po czym wróciły do swoich obowiązków.
Od razu lepiej. 

6 komentarzy:

  1. Albo ja jestem czarownicą, albo Ty. Jak tylko odpowiedziałam na Twój komentarz, że chcę rozdział - oto i on! Cieszy mnie to niezmiernie, jeszcze raz dziękuję za odwiedziny i mam nadzieję, że blokada już Ci minęła :)

    Na początku rozwaliła mnie cwana Sentis-żona ;) I lubię twoje małe anegdotki, które wplatasz w tekst - tak jak ta o włamywaczach i dostawcach.

    Plus, o losie, Sentis naprawdę jest niezłym numerkiem…

    Rozdział niebetowany, więc nie będę się przyczepiała do literówek, zdarzyło się ich kilka, ale to małe mankamenty w stosunku do wysokiego poziomu mojego usatysfakcjonowania porządną dawką mroku. Lubię tego fika, bo jest oryginalny. Nieoklepany. A poza tym jesteś taką samą sadystką jak ja - trafiła kosa na kamień. Czy ja się w końcu doczekam Severa???

    PS Jak coś mi zrobisz z jego najlepszą częścią, czyli tym rozkosznie inteligentnym mózgiem, to sama cię oddam Borginowi.
    PPS Z drugiej strony lepiej nie, nie chciałabym paść ofiarą panny Gaunt…

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja po prostu muszę pisać licencjat i wymyślam sobie "lepsze" zajęcia ;) Poprawiłam myślniki, ale musisz mi pomóc z akapitami, bo na moje usprawiedliwienie dodam, że je owszem wstawiam, a potem ten idiotyczny edytor bloggera mi je kasuje! Jak to zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  3. A widzisz, wyżera, bo ja robię tabulatorem… No nic. Ja chyba uświerknę z tym edytorem tekstu w bloggerze, ostatnio zamiast mi wyjustować, to mi wycentrował wszystkie rozdziały, myślałam, że popełnię sudoku ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Daaawno mnie tu nie było!
    I szczerze liczyłam, że kiedy zajrzę znowu Sever będzie już żywy i zionący ogniem, jak to on. Ożyw go, kobieto! Mroczne lasencje są fajne, ale nie ma co się łudzić - Sever to Sever!
    A teraz na poważnie, zdecydowanie była to najmroczniejsza wizja Nokturnu, jaką widziałam od dawna, a już zwłaszcza w powojennych fanfikach. W ogóle podoba mi się to, że u Ciebie ta śmieszna wojna z Voldemortem nie naprawiła nagle całego świata. Wiadomo że śmierć jednego czarnoksiężnika nie sprawi, że nagle wszechświat wypełni się miłością i rzygającymi tęczą jednorożcami.
    Chwalę, ale nadal dopominam się Snape'a!

    Ukłony!

    OdpowiedzUsuń
  5. Katalogowy Świat Wychodzi na przeciw swoim podopiecznym!
    Wszyscy świetnie wiemy ile różnych katalogów znajduje się na blogspocie, wiele blogów jest zapisanych nie tylko do jednego, a do wielu. Dużo osób informuje katalogi o nowych postach u siebie, co zajmuje dużo czasu, który nie zawsze jest! Dlatego postanowiłam dodać do układu gadżet który jest w stanie sam się aktualizować w dowolnej chwili i informować każdego kto wejdzie, że właśnie dodałeś nowy post!
    Zdaję sobie sprawę z tego że nie wszyscy chcą aby katalog informował o ich nowych postach, dlatego hojnie rozdaję tą informację, która ma na celu poinformowania Was o nowym planie powiadamiania Nowych Postów oraz pytaniem, czy się zgadzasz? :)
    Jeśli tak, to zapraszam do katalogu, aby zostawić krótką informację w zakładce "Nowe Posty" w której wystarczy że napiszesz "Zgadzam się" oraz podanie adresu swojego bloga lub blogów.
    Wtedy nic już nie musisz robić, blogspot sam, automatycznie będzie powiadamiać na katalogu o dodanym nowym poście, a Ty oszczędzisz czas który normalnie poświęcałbyś/poświęcałabyś na pisaniu i publikowaniu zgłoszenia posta :))
    W razie pytań zapraszam do zakładki Pytania

    Zapraszam! :)
    I przepraszam za spam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Niesamowity klimat udało Ci się napędzić. No i historia zaczyna się niebanalnie (w HP-owych fanfikach to naprawdę miła odmiana). Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z jej pisania, bo bardzo chciałabym się dowiedzieć, dokąd ją poprowadzisz. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Mrs Black bajkowe-szablony